niedziela, 1 stycznia 2012

Cicha furia, czyli filmowy obraz psychologicznego eksperymentu ze Stanford.

Jeżeli w zakresie zainteresowań pojawia się hasło psychologia społeczna to film dokumentalny „Cicha furia” wydaje się być obrazem kwintesencji tej dziedziny. To pozycja obowiązkowa opisująca słynny eksperyment więzienny z 1971 roku przeprowadzony w Stanford przez profesora P. Zimbardo.

Wydarzenia jakie często obiegają serwisy informacyjne podają news np. o żołnierzach amerykańskich i tym jak traktowali osadzonych w więzieniach Irakijczyków czy sięgając w przeszłość wydarzenia II wojny światowej – holocaust, masowe morderstwa. Mimo rozbieżności czasowej elementem wspólnym pozostaje fakt, że sprawcami najczęściej byli przeciętni ludzie, wzorowi ojcowie i mężowie, normalnie ludzi. Doświadczenia te nadały nowy wymiar myśleniu o złu i człowieku, jako sprawcy.
Motywacje ludzi od zawsze pozostawały w zakresie zainteresowania psychologów. Stawiali sobie pytania jak mogło dojść do tego, że tylu ludzi zginęło i jak to możliwe, że oprawcy podejmowali się takich działań. Badania prowadzone przez Philipa Zimbardo i Stanleya Milgrama szokują, ponieważ podważają głęboko zakorzenione w nas przekonania o tym jacy jesteśmy. Badania te budzą kontrowersje moralne i etyczne, te o których wspomina dokument „Cicha furia” obrazuje wydarzenia z piwnic Uniwersytetu Stanford.
***
Badania prof. Zimbardo, dotyczące psychologicznych efektów przebywania w warunkach więziennych, przeprowadzone zostały w piwnicach Uniwersytetu Stanforda ponad 30 lat temu. Celem stworzenia warunków jak najbardziej zbliżonych do tych panujących w więzieniu, pomieszczenia specjalnie przystosowano: wymieniono w tym celu drzwi trzech sal zastępując je stalowymi kratami. Końce 9 metrowego korytarza, stanowiącego „główny dziedziniec” zabito deskami. Urządzono również trzy inne pomieszczenia: przebieralnię dla strażników, pokój wartownika oraz biuro dyrektora więzienia. Przełożonym obiektu został sam Zimbardo, lecz jak sam później stwierdził było to „poważnym błędem w założeniach” i zaangażowało go zbyt emocjonalnie w eksperyment. Uczestnikami eksperymentu byli studenci, którzy za opłatą zgodzili się dobrowolnie wziąć w nim udział. Zostali oni jednak uprzednio przebadani pod kątem ich kryminalnej przeszłości i ewentualnych problemów psychicznych.
Z 70 chętnych wybrano ostatecznie 24 osoby, które następnie losowo przydzielono do dwóch grup: „strażników”, lub „więźniów”. Strażnicy otrzymali odpowiednie umundurowanie, pałki policyjne i czarne okulary uniemożliwiające kontakt wzrokowy z więźniami. Przed badaniem zostali poinstruowani jak powinni się zachowywać. Powiedziano im, że mają stać na straży prawa i porządku a pałki policyjne traktować jedynie jako symboliczną broń. Niedopuszczalne było jedynie użycie siły fizycznej, reszta pozostawała w ich gestii.
Więźniowie z kolei zostali aresztowani przez policję we własnych domach. Przedstawiono im zarzuty (napad z bronią w ręku i włamanie), odczytano prawa i skutych kajdankami odwieziono do pobliskiego komisariatu (policja zgodziła się współpracować z badaczami). Na miejscu ich spisano, zdjęto odciski palców i zamknięto w celi, przewiązując uprzednio oczy.
„Więźniowie” zostali odeskortowani do „uniwersyteckiego więzienia”, gdzie po przywitaniu przez naczelnika i powtórzeniu ciążących na nich zarzutów, zostali dokładnie przeszukani i rozebrani do naga. Następnie poddano ich procesowi odwszenia za pomocą aerozolu i oznaczono specjalnymi numerami.
W miarę trwania eksperymentu, w „więzieniu” zaczęły się dziać coraz okrutniejsze rzeczy. W krótkim czasie grupa normalnych studentów, którzy dobrowolnie wzięli udział w eksperymencie, przeistoczyła się w strażników więziennych, czerpiących przyjemność ze znieważania i prześladowania "więźniów". Więźniowie z kolei stali się bezwolni i dali się poniżać. Czterech z „osadzonych” zareagowało załamaniem emocjonalnym, a u jednego stres spowodował wysypkę psychosomatyczną. Eksperyment, który pierwotnie trwać miał 14 dni przerwano już 6 dnia z dwóch powodów. Strażnicy zaczęli dopuszczać się coraz bardziej gorszących praktyk, m.in. zmuszając więźniów do odgrywania aktów homoseksualnych. Ponadto, Christiana Maslach, doktor ze Stanfordu (później została żoną Zimbardo), stanowczo sprzeciwiła się eksperymentowi, po tym jak przeanalizowała jego zgubny wpływ na psychikę więźniów. Była to pierwsza osoba, która podważyła etyczną stronę eksperymentu.

Co sprawia, że normalni ludzie są zdolni do takiego okrucieństwa? Zimbardo uważa, że zło rodzi się szczególnie wtedy, gdy zaczynami spostrzegać innych ludzi jako odmieńców (skazańców, homoseksualistów, Żydów). W specyficznych okolicznościach, zaczynamy ich postrzegać jako wrogów, przedmioty, którymi możemy gardzić, a kiedy staną się dla nas robactwem, należy ich upokorzyć, zadać ból, wywołać cierpienie. Krzywda odmieńca nie wzbudza negatywnych odczuć, bo to „nie człowiek”, tylko „czarnuch”, „brudny Żyd”, „pedał”.

Dzisiaj wiemy już, że w kulturze istnieją czynniki, które przygotowują nas do „wypełniania rozkazów” i to niezależnie od tego jak absurdalne nam się one mogą wydawać, z reguły-spełniamy je. Zwłaszcza wtedy, gdy „zwierzchnik” dysponuje niekwestionowaną władzą i autorytetem. Niewątpliwie posłuszeństwo jest gwarantem społecznego ładu, lecz należy mieć także świadomość nadużyć , których może być przyczyną. Obydwa eksperymenty pokazują bezsprzecznie, jak łatwo można zastawić złe pułapki na dobrych ludzi oraz to, jak mało o sobie wiemy.
Źródła:
1) Aronson, E., Alert, R.M., Wilson, T.D.(1997). Psychologia społeczna. Serce i umysł.
2) Zimbardo, P. (2008). Sytuacje, które prowokują zło. Charaktery, nr 7

3) Eysenck: Podpatrywanie umysłu" rozdział 5, "Eksperymentalna symulacja więzienna"
4) Artykuł Aleksandry Jóźwik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz