wtorek, 17 stycznia 2012

Dzieło sztuki jako bodziec neuroestetyczny, czyli mózg na wernisażu.

Monotonia cichego życia pobudza umysł do twórczości.
Albert Einstein

Obrazy są skrzydłami umysłu.
Anonymous

 
Oto preludium tematu, który ostatnio nie opuszcza mojej wyobraźni i… wypraw do bibliotek – także tych wirtualnych. To tak słowem wstępu, nim wrócę do nauki na kolokwium z psychologii…
***
Studia malarskie nad kolorem, konturem, linią, perspektywą czy twarzami wyprzedziły o wiele setek lat badania nad mózgiem wzrokowym prowadzone przez naukowców. Z tego względu dla Semira Zekiego – neurofizjologa i pioniera badań neuroestetycznych – artysta to „nieświadomy neurobiolog”. Sądzę, że propozycja ta ma wiele interesujących
konsekwencji, m.in. tę, że jeśli artyści są nieświadomymi neurobiologami, to sytuację gdy widz podziwia lub kontempluje w galerii dzieło artysty, można przyrównać do eksperymentu psychologicznego, kiedy w kontrolowanych warunkach badacz wywołuje określone reakcje u osoby badanej. Natomiast dzieło sztuki, to nic innego jak bodziec eksperymentalny mający na celu wywołanie i ukierunkowanie owej reakcji. Przedstawiając koncepcję dzieła sztuki jako szczególnego bodźca, którego celem jest silniejsze pobudzenie systemu percepcyjno-emocjonalnego odbiorcy niż w przypadku zwykłych przedmiotów wzrokowych. Przykładowo można wybrać typologię takich bodźców obejmującą bodźce wyolbrzymione, wieloznaczne, iluzyjne, empatyczne i relacyjne.
Abstrakt.  Skąd się biorą przeżycia estetyczne? Jaką rolę ma spełniać sztuka?
Neuroestetyka poszukuje odpowiedzi na te pytania patrząc z nowej perspektywy — perspektywy mózgu. Każde dzieło sztuki, aby nam się podobało, powinno spełniać przynajmniej jedno z ośmiu zasad sformułowanych przez Ramachandrana. Wyrażenie „podobać się” zostaje poddane rewizji — podobać się to pobudzać układ nagrody (dopaminergiczny) znajdujący się w układzie limbicznym. Dzieła sztuki mogą oddziaływać na odpowiednie obszary mózgu wywołując wrażenie przyjemności. Zatem: sztuka może uzależniać.

VIII Praw Ramachandrana

  • Czy istnieją „reguły” sztuki pozwalające zrozumieć dlaczego pewne reprezentacje graficzne wydają się nam piękne i interesujące?
  • Dlaczego takie reguły pojawiły się w takiej a nie innej formie w procesie ewolucji?
  • Jakie struktury mózgu są w to zaangażowane?
I. Uwypuklanie elementów, różnic, widoczne w sztuce pierwotnej i karykaturach, wynikające z zasady „wzmacniania różnic”.
II. Izolowanie pojedynczych modów wzrokowych (kształt, kolor, kinestetyka), sprzyja większemu skupieniu uwagi.
III. Grupowanie percepcyjne (Gestalt) pozwalające na segmentację obiektów od tła i abstrakcyjne relacje podobieństwa.
IV. Wzmacnianie przez kontrast, linię, rysunek, kolor.
V. Wyzwania dla percepcji, nieoczywiste grupowanie.
VI. Unikanie nienaturalnych punktów widzenia i przypadkowych koincydencji konturów.
VII. Aluzje i metafory zwiększają zainteresowanie.
VIII. Symetria jest atrakcyjna.

Cele badań w dziedzinie neuroestetyki to wg prof. Ducha:
1. Badanie procesów twórczych w sztukach plastycznych, zrozumienie działania mózgu w czasie takich procesów.
2. Podkreślanie centralnej roli, jaką pełnią badania nad mózgiem dla zrozumienia natury ludzkiej, przejawiającej się nie tylko w sztuce czy muzyce, lecz również moralności, zachowaniach społecznych i antyspołecznych, moralności, religii i innych dziedzinach wpływających na życie codzienne.
3. Zainteresowanie neurobiologów badaniem sztuki jako metody badania organizacji przetwarzania informacji przez mózg.
4. Badanie praw percepcji, którym podlega tworzenie sztuki, zarówno na etapie tworzenia jak i oglądania.
5. Zrozumienie sztuki świetle zadań, stojących przed układem wzrokowym, lub ogólnie stojących przed mózgiem, to jest gromadzenia wiedzy o świecie i sposobach jego poznawania.


CDN…

poniedziałek, 16 stycznia 2012

Mała Pani Picasso.


The job of the artist is always to deepen the mystery.
Francis Bacon
There is no must in art because art is free.
Wassily Kandinsky
Art is whatever you can get away with.
Andy Warhol

W poprzednim poście przedstawiałam Janet Echelman i jej drogę do sedna jej sztuki. Dziś chciałabym przedstawić kolejną nietuzinkową osobowość należącą do światka sztuki – Aelitę Andre.
Australijską artystkę nieprzeciętną i „chwytającą” za serce, której prace ciężko dostać z taką prędkością bowiem zostają wyprzedane i to po cenach bynajmniej nie niskich (9 prac sprzedanych powyżej 30 000$). W dzisiejszym świecie rolę mecenasów sztuki zdaje się często przejmować prasa i tak ona właśnie określa Aelitę jako Małą panią Picasso. Jej prace porównywane są do obrazów Wassily’a Kandinskiego czy Jacksona Pollocka, inni mówią o wizjach na miarę Salvadora Daliego czy Andree Massona.
Używając epitetów nietuzinkowa, nieprzeciętna czy wyjątkowo odnoszę się nie tyle do samej artystki, choć jej samej trudno odmówić uroku co do faktu, że malarka ma…4 lata. Jej kariera zaczęła rozwijać się jeszcze tuż przed pierwszymi urodzinami w rodzinnej Australii.
Kiedy po raz pierwszy spotkałam się z jej osobą – nie powiem byłam mało optymistycznie nastawiona. Wiadomo: media, szum, nad ambitni rodzice, którzy czerpią z tego „show” zyski i inne pejoratywne myśli przychodziły mi do głowy. Do momentu, gdy sama zatopiłam się w świat jej prac i… zapomniałam o cyferce jej wieku.

Jej prace naprawdę są wyjątkowe.

Sztuka Aelity jest ‘oknem’ do umysłu dziecka. Jesteśmy świadkami aktu kreacji. To jest coś, czym Freud i Jung byliby żywo zainteresowani. Po raz pierwszy procesom myślowym prekognitywnego umysłu pozwala się na taką ekspresję – a wszystko to jest traktowane z taką samą uwagą, z jaką potraktowalibyśmy osobę dorosłą. Sztuka dziecka została  wywyższona – uważa Robert Nelson, krytyk sztuki z  The Age i profesor na Melbourne’s Monash University.


I wiem, że jedni uznają to za dziecięce bazgroły, zaś drudzy… No właśnie niełatwo oceniać talent dziecka, a jeszcze trudniej nie uciekać się do wzniosłych słów na ich temat. Jednak odcinając się od faktu, że autorka ma 4 lata to łatwo można dostrzec już inną perspektywę ich odbioru. Jej dzieła to rodzaj spontanicznej twórczości, gdzie całość wydaje się powstawać przypadkowo. Dziecko na pewno obdarzone niepohamowaną i wysoce rozwiniętą wyobraźnią pokazuje swój świat przez pryzmat oczu dziecka. Swobodny rozwój i brak przymusu pokazuje, że Aelita tworząc nie zastanawia się nad tym czy jej dzieła będą się podobać, nie spełnia wymagań i oczekiwań. Po prostu tworzy i „przekazuje” światu siebie przez swoje prace. Jej obrazy to zapisy jej samej, w każdym ruchu widać jednak przemyślenie, wkład cząstki siebie w akt twórczy. Może rzeczywiście łatwo utracić element granicy między bazgrołami dziecka a prawdziwą twórczością, jednak jej pracę mają to „coś”, coś wiecej niż tylko przypadkowy układ barw i plam. Jest w nich coś zaczarowanego. Jej skupienie widoczne w filmie jest niesamowite – widać, że  nie jest to przypadkowa zabawa, że jest to dla niej istotne i ważne w przekazie, który powstaje. Imponujące jest także to, że jej to nie nudzi, a jak wiadomo dzieci dość szybko porzucają poskromione i oswojone zabawy. Aelita zaś spędza wiele czasu z farbami i pędzlami czerpiąc z tego żywą przyjemność.
Mimo wszystko nie umiem uciec przed stwierdzeniem, że ta Mała nie patrzy na świat jak typowa czterolatka, że jej działania nie są tylko wybrykiem dziecięcego kaprysu i jego zaspokajania. Jako niedoszły plastyk dostrzegam to nie tylko w filmiku, ale i jej pracach. Bowiem nie jest to układ przypadkowy, Aelita ma niesamowite wyczucie łączenia barw i faktur ich przedstawiania i robi to bez nauki, intuicyjnie.
Innym punktem jest też to, że jestem pełna podziwu dla jej rodziców za umiejętność zauważenia talentu u ich dziecka i rozwijania go.
Patrząc na Aelitę i jej akt twórczy nie można się nie uśmiechnąć i przyznać, że jej pasja ma w sobie wolność i kreatywność nietkniętą żadnym systemem czy dogmatami. Jest czysta. A to czy jest geniuszem, wielkim talentem… Cóż każdy z nas ma prawo do indywidualnego odbioru sztuki, jednak sądzę, że coś jest w jej pracach jeżeli krytycy dzieł „dojrzałych” także uchwycili to coś i dojrzeli. Jednak to czas pokaże czy jeszcze o niej usłyszymy.
 Oto kilka jej prac, więcej na stronie artystki: http://www.aelitaandreart.com/aelitaandre/Home.html




Iluzja optyczna

Oto kilka przykładów iluzji optycznej.
Co widzicie?
A jak to się dzieje i dlaczego tak jest? - odpowiedzi już wkrótce ;)











niedziela, 15 stycznia 2012

Odbiór dzieła sztuki przez pryzmat nastawienia i percepcji estetycznej.

To, co napisałeś, dyktuje ci sens dalszy,
 dzieło rodzi się nie z ciebie,
 chciałeś napisać to, a napisało ci się coś zupełnie odmiennego.
 Części mają skłonność do całości,
 każda część zmierza do całości po kryjomu,
 dąży do zaokrąglenia,
poszukuje dopełnienia,
 doprasza się reszty na obraz i podobieństwo swoje.
Witold Gombrowicz
Ferdydurke

Dzieło sztuki to jedyna i niepowtarzalna forma pośredniego kontaktu i komunikatu między artystą a odbiorcą. Forma ta może przybierać najróżniejsze formy wyróżniające ją ze swojego otoczenia i zmieniające jej odbiór. Jest to tym bardziej ważne i aktualne w dzisiejszym świecie, gdy granica między sztuką niską i wysoką, użytkową, niszową i dojrzałą zdaje się często balansować na krawędzi.
Często odpowiednie tło i kontekst odbiorowi sztuki nadaje miejsce jej prezentacji takie chociażby jak galeria sztuki. To świadoma przestrzeń prezentacji jednak czym różni się nasz odbiór pewnych organizacji przestrzennych (np. pisuarów) w i poza murami galerii. Pierwszym ważnym elementem zapewne będzie nasze nastawienie np. pomiędzy odbiorem plam na chodniku czy płótnie. Na czym zatem polega nastawienie odbiorcy sztuki świadomego, że to, co odbiera to Sztuka?

Co siedzi w naszych głowach – czyli o motywacja, która nastawia

Odwiedzając galerię sztuki możemy wyróżnić dwa czynniki motywacyjne: wewnętrzny i zewnętrzny. Adekwatnie jako postulaty, w których decyzję podejmujemy samodzielnie jak i pod wpływem bodźca dodatkowego. Maria Gołaszewska na temat wewnętrznych motywów obcowania ze sztuką wypowiada się tak: Znaczna część odbiorców oczekuje od sztuki przede wszystkim rozrywki, wypełnienia wolnego czasu, oderwania się od codzienności, od „szarości dnia”; szuka się sztuki dla uzyskania podniet silnych, przeżyć wstrząsających, których poskąpiło życie; inni znów pragną znaleźć w sztuce radość spokojną, ukojenie, fikcyjne choćby zaspokojenie swoich pragnień; są tacy, którzy chcą przez sztukę uzyskać poznanie świata i życia, znaleźć rozwiązanie nękających ich problemów; inni wreszcie traktują sztukę jak zwierciadło, w którym można zobaczyć samego siebie, osobiste, najbardziej intymne sprawy, znaleźć afirmację postaw życiowych, podnietę do marzeń o przyszłości itd. Odstępując od źródła motywacji naszego wyboru w umyśle osoby powstaje pewna konkretna wizualizacja sytuacji, w jakiej potencjalnie się znajdziemy. Badania naukowe zdają się potwierdzać, że zakodowana w naszym mózgu pamięć o wcześniejszych kontaktach ze sztuką łączy się z wiedzą, jaką mamy w swoiste a priori estetyczne. Nasze nastawienie jest zatem nieodzownie powiązane z naszymi oczekiwaniami wobec spotkania z dziełem sztuki.
Wyobraźmy sobie (albo raczej przypomnijmy, bowiem nie raz pewnie doświadczyliśmy): negatywna motywacja zewnętrzna (czyli zorganizowana grupa gimnazjalistów przybywająca do muzeum w ramach lekcji plastyki) kierunkuje nastawienie nie na obcowanie ze sztuką, ale na nieprzyjemną sytuację. Jednak, jeśli rzeczywiście nastawiamy się na odbiór sztuki nasze wyobrażenie o tym, co nas spotka generuje emocje. Motywacja do kontaktu z dziełem sztuki zyskuje komponent afektywny (zgodnie z modelem Pinticha i DeGroota), gdy wyobrazimy sobie emocje, jakie na nas czekają w momencie rzeczonego kontaktu, ich znak i treść wywołuje w nas emocje „ku” lub „od” owego spotkania ze sztuką. Owe przyciąganie lub odpychanie łączy się z celem, jaki mamy i tworzy bardzo ważny aspekt naszego nastawienia. Co zaś za tym idzie i odbioru.
Naturalnie znajomość historii sztuki pozwala umiejscowić dzieło, z którym mamy kontakt w bardzo szerokiej gamie kontekstów. Dzięki temu identyfikujemy różne dzieła, jako pozostające w silniejszej lub słabszej relacji ze sobą. W przypadku dzieł, których odczytanie jest niemożliwe bez odniesienia ich do innych, niedostrzeżenie relacji pozbawia odbiorcę kontaktu z treścią dzieła. Znajomość konwencji oraz dynamiki ich zmian pozwala odnaleźć w dziele sztuki konfirmację lub przełamanie obowiązujących do tej pory zasad oraz odczytanie tego, jako środka wyrazu.

Szlak umysłowy: od percepcji, przez doświadczenie po emocje

Obrazy same w sobie nas nie szokują, gdyż obcujemy z nimi na co dzień. Mass-media zasypują nas różnego typu informacjami wizualnymi i nie ma w tym nic dziwnego – kanał wzrokowy jest najszerszą bramą, przez jaką informacje dostają się do naszych umysłów. Skoro obcujemy z obrazem ciągle, dlaczego podejmujemy wyprawy do muzeów i galerii by oglądać… obrazy? Jednym z powodów może być chęć doznania przeżyć mocniejszych niż te, z którymi mamy do czynienia zazwyczaj. Inny powód można znaleźć w rozważaniach Anthonego Giddensa, który uznając codziennie oglądane obrazy, za urynkowione, wskazuje na uogólnianie się reakcji na to, co widzimy. Obrazy prezentowane na ekranach telewizorów i monitorach komputerów nie budzą silnych reakcji. Prezentowane są w pewien określony i z góry przewidywalny sposób. Narracja mass-mediów nie dziwi, a w związku z doktryną postmodernistyczną głoszącą, że nie ma istoty rzeczy, lecz tylko nieustanne stawanie się, jeśli coś nie jest opowiedziane w sposób interesujący, to po prostu nie jest interesujące. W związku z tym, że postmodernizm odwraca uwagę od tego, „co” i skupia ją na tym „jak” prezentowany jest obiekt, zasadne jest mówienie o nastawieniu na to „jak” będzie przedstawiona sztuka zamiast mówienia o tym, czym tak naprawdę owo przedstawienie „jest”. Zaznajomieni z obrazem i znudzeni sztampową narracją udajemy się tam, gdzie opowieść na obrazie będącym dziełem sztuki nas zaskoczy, wyrwie z rutyny: do muzeum lub galerii. Oderwanie od „szarej codzienności” to być może jeden z motywów obcowania ze sztuką.
Zbiór umiejętności oraz doświadczeń pozwala odbiorcy dzieł sztuki odczytać treść przez nie niesioną. Odczytanie jej umożliwia kontakt z pięknem, który jest kluczowy w doświadczeniu estetycznym. To właśnie piękno, z którym spotykamy się obcując z dziełami sztuki, przełamuje rutynę codzienności, pozwala wejrzeć w siebie i zrozumieć otaczający świat.
Trudno stwierdzić żeby percepcja dzieła sztuki była taka sama jak percepcja innych składników świata rzeczywistego. Za wstępnym poznaniem dzieła z pewnością stoją nasze zdolności percepcyjne (np. wzrokowe czy słuchowe), w pewnym momencie następuje jednak „odłączenie” dzieła od jego nośnika (np. płótna) i zaczynamy mieć do czynienia z dziełem samym w sobie, które nie jest częścią świata realnego (wg Ingardena). Kiedy odbieramy sztukę, wszystko, co widzimy zazwyczaj (kształt, kolor, kompozycja itd.) zyskuje nową wagę. Fioletowe impresjonistyczne lub fowistyczne niebo nie ma być mimetycznym obrazem rzeczywistości, lecz ma skupić uwagę właśnie na ekspresji emocji niesionych przez obraz. Występowanie na pozór nieadekwatnych kolorów budzi emocje, dzieje się coś nieoczekiwanego. Emocje, których się spodziewamy, oraz te, które łączą się z naszymi oczekiwaniami spotykają się z tymi faktycznie wywołanymi przez obraz. Następuje konfrontacja. Wciąż nie mamy wystarczającej wiedzy na temat tego, co jest pierwsze poznanie percepcyjne czy emocja. Z pewnością żadna emocja nie pojawi się bez bodźca, który zaś napędza procesy percepcyjne, które to z kolei budzą emocje. Jest to, więc rodzaj specyficznego „przełączanie się” z procesów poznawczych na emocjonalne w pewnym sensie napędza proces odbioru dzieła.
Definiując dzieło sztuki możemy uznać, że jest to obiekt, który ma cechy wyodrębniające go z otoczenia i wywołujące emocje. Pierwsza emocja (zwana wstępną) motywuje nas do wyodrębnienia dzieła ze świata realnego i dalszego poznania percepcyjnego. Emocja wewnątrzestetyczna prowadzi do odtworzenia obiektów świata dzieła sztuki (poznania jego rzeczywistości) i wartościowania estetycznego. To ona zatrzymuje nas przy danym dziele na dłużej (nie pozwala odłożyć nam książki czy odejść od obrazu) i sprawia, że chcemy poznać je lepiej. Emocja finalna to swoiste „wrażenie”, które pozostaje w nas po zapoznaniu się w pełni z jakimś dziełem. Cechą charakterystyczną tych emocji (a zwłaszcza emocji finalnej) jest to, że jesteśmy ich w dużym stopniu świadomi. Stymulujemy się „na własne życzenie” wybierając się na koncert, do galerii, a przede wszystkim kreując w sobie odpowiednie nastawianie. Jednak człowiek, który idzie np. do galerii z przymusu, a więc ze złym nastawieniem, może przebiec wzrokiem po obrazach z taką samą obojętnością, z jaką patrzy na białą ścianę. Dlatego też trudno przedstawić spójny schemat poznania dzieła sztuki, tak samo jak trudno jest jednolicie zdefiniować sam termin „dzieło sztuki”. 

Odbiór dzieła sztuki i jego konsekwencje

Znajomość historii sztuki pozwala dostrzec sens w obrazach, które „istnieją dzięki innym dziełom” (Markiewicz, Przybysz, 2007, s. 129). Odnalezienie powiązania obrazu, który oglądamy z innym, który już widzieliśmy warunkuje zrozumienie pełnego przekazu. Jeśli nie uda nam się odczytać dzieła sztuki lub uznamy to, co odczytaliśmy za niewystarczające, nasz mózg nie da nam spokoju. W sytuacjach codziennych widząc coś, co w żaden sposób nie da się odczytać, np. jakiś nieznany kształt, próbujemy badać to coś na różne sposoby, dotykiem, węchem lub innymi zmysłami. Robimy to tak długo, aż wreszcie nasze poszukiwania dadzą wystarczająco mocną hipotezę o rzeczy, którą postrzegamy, że zaspokoi to naszą ciekawość. Intensywność tych poszukiwań wynika z natury naszego mózgu, który nie godzi się na widzenie czegoś, co nie ma sensu. Jeśli stawiane przezeń hipotezy nie potwierdzają się powstaje konflikt, pewne napięcie, które generuje emocje o ujemnym znaku. Natomiast gdy uda nam się spostrzec w rzeczywistości coś, co potwierdzi hipotezę, ujemny znak emocji zmienia się na dodatni. „Aha!” oddychamy z ulgą. W przypadku, gdy odgadniemy relacje obrazu z innym i uda nam się doznać owej ulgi postrzegamy obraz przez pryzmat owych pozytywnych emocji, łączymy je z dziełem sztuki, uznajemy kunszt artysty w formowaniu przestrzeni. Jeśli jednak nie uda nam się potwierdzić żadnej z wzrokowych hipotez sformułowanych przez nasz mózg pozostajemy z owym nieprzyjemnym napięciem doszukując się jego przyczyn w „beznadziejnym” dziele, lub w naszej „nie gotowości” do odbioru dzieła sztuki. Przede wszystkim jednak pozostajemy bez kontaktu z pięknem, z treścią obrazu; nasze oczekiwania się nie spełniają oraz towarzyszą temu negatywne emocje.
Konfrontacja naszego nastawienia z dziełem sztuki może nieść spełnienie naszych oczekiwań lub rozczarowanie. Nasze zdolności, wiedza i doświadczenia mają kluczowe znaczenie w odczytaniu dzieła sztuki i to one mogą być powodem zawodu. Jeśli jednak dysponujemy adekwatnym „a priori estetycznym” również możemy doznać zawodu z powodu niskiej wartości estetycznej dzieła sztuki, z którym mamy styczność. Jeśli jednak uda nam się skutecznie odczytać dzieło sztuki sytuacja estetyczna może przerosnąć nasze oczekiwania.
Każda z powyższych sytuacji nie pozostaje bez wpływu na nasze przyszłe nastawienie. Rozczarowanie spowodowane nieadekwatnym a priori estetycznym spowoduje, że przed kolejnym kontaktem ze sztuką nastawimy się na porażkę i z trudem uda nam się z owej niechęci wydostać. Dzieła o niskiej wartości estetycznej mogą wywołać reakcję, które zostanie zgeneralizowana na dzieła z całej kategorii, w której znajdował się nie satysfakcjonujący obiekt. Jeśli jednak doznamy przeżycia estetycznego częściej nastawiać się będziemy na kontakt ze sztuką pod właśnie tym kątem.

 Źródła:
1) Duch W. Neuroestetyka i ewolucyjne podstawy przeżyć estetycznych
http://www.fizyka.umk.pl/publications/kmk/07-Neuroestetyka.pdf
2) Giddens Anthony Nowoczesność i tożsamość
3) Gołaszewska Maria. Zarys estetyki, s. 286
4) V. S. Ramachandran Neurologia a estetyka, str. 74-77
5)
V. S. Ramachandran Paradoksy percepcji, str. 70-73


Inny sposób postrzegania kreatywności - E.Gilbert


Ostatecznie jesteśmy tym, co myślimy. Nasze emocje są niewolnikami naszych myśli, a my jesteśmy niewolnikami naszych emocji.
Elizabeth Gilbert
Jedź, módl się i kochaj
Czyli dziś o książce, której nie byłam w stanie przetrwać i doczytać nawet do połowy, film obejrzałam tylko ze względu na sentyment do Julii Roberts i to z trudem, a mimo to publikuję tu dziś coś z nimi związane.
Chodzi bowiem o autorkę Elizabeth Gilbert i jej wykład dla TED.
Wykład, bowiem przeszedł moje oczekiwania: jest zabawny, osobliwy i zaskakująco uderzający swoją trafnością i szczerością pisarki.
Dzieli się ona natomiast swoimi osobistymi doświadczeniami i poglądami o byciu geniuszem, o tym że każdy z nas ma w sobie potencjał do wykorzystania, o kreatywności i wymaganiach jakie przed nami są stawiane i jak sobie z nimi radzić, czy warto się bać i poddawać paraliżowi tego strachu, o ludzkich oczekiwaniach, itd. 

Jak podkreśla autorka:
I to, co muszę sobie powtarzać, kiedy jestem z tego powodu zdenerwowana, to – nie obawiaj się. Nie bądź strachliwa. Po prostu wykonuj swoją pracę. Rób, co do ciebie należy, cokolwiek by to nie było. Jeśli jesteś tancerzem, tańcz. A jeśli przypisany tobie boski geniusz, choć przez moment pozwoli ujrzeć przebłysk cudu dzięki twoim staraniom, wtedy „Ole!”. Jeśli nie, tańcz mimo tego. I „Ole!” dla ciebie, mimo wszystko. Wierzę w to i czuję, że musimy tego uczyć. „Ole!” dla was, mimo wszystko, za to, że macie czysto ludzką miłość i upór, aby stale się pokazywać.



Steve Jobs.

sobota, 14 stycznia 2012

Siła rażenia inspiracją, czyli o tym jak rodzi się sztuka wyższa w jednostce.

Najpiękniejszą rzeczą, 
jakiej możemy doświadczyć jest oczarowanie tajemnicą.
Jest to uczucie,
które stoi u kolebki prawdziwej sztuki i prawdziwej nauki.
Ten, kto go nie zna i nie potrafi się dziwić,
nie potrafi doznawać zachwytu,
jest martwy,
niczym zdmuchnięta świeczka.
Albert Einstein

Trzeba zawsze pamiętać o pasji:
bez pasji nie ma sztuki;
sztuki nie ma bez ryzyka.
[...]W sztuce nie ma spokoju.
Jako artysta pan spokoju nie zazna nigdy,
a wyrzec się świętej sztuki
dla powszechnego spokoju jest zbrodnią.
Wojciech Kuczok
W bardzo ścisłym kręgu moich pasji od zawsze znajdowała się sztuka – zarówno jej przeszłość w formie teoretycznej jako historia sztuki, jak i sam proces tworzenia, formowania, kształtowania myśli, idei, wizualizacji siatki skojarzeń i nadawania jej formy realistycznych obiektów, które utrwalają na chwilę wieczności ducha artysty, który zarówno w proces twórczy jak i narodziny swej sztuki wkłada całego siebie przemawiając do świata efektami swojej pracy, jak i drogę jaką pokonuje od momentu kiełkującego gdzieś w wyobraźni umysłowej pomysłu do momentu zamknięcia gotowego projektu.
Gdy więc koleżanka z roku wspomniała o artystce, która straciła swe inspiracje i pomysły, zaś ponownie odnalazła je w tradycyjnym rzemiośle w Indiach – wiedziałam, że owy filmik muszę odnaleźć. TED ponownie przyszedł mi z pomocą i tak oto przedstawiam dalej Janet Echelman – kolejną kobietę inspirację do mojego prywatnego panteonu ludzi, którymi warto się zainteresować.
Ten 10 minutowy wykład i wizualizacja jej dzieł oraz drogi jaką przeszła pokazuje jak ogromną siłę może mieć kreatywność w nas istniejące, jak sztuka drogi by urzeczywistnić się poza naszą wyobraźnią i naszymi umysłami. Tworzenie to przede wszystkim proces, który zachodzi w psychice artysty, ale wbrew pozorom nie tylko w czasie tworzenia – i możemy to dostrzec na tym filmie – to proces, który dzieje się niezmiennie w nas, gdzie nawet najdrobniejsze i pozornie nieistotne elementy, kiedyś okażą się zmieniać dla nas swe znaczenie i budując w nas świadomość, że cała droga jaką przechodzimy do miejsca w jakim obecnie stoimy złożona jest z małych elementów, których znaczenie być może bagatelizowaliśmy, jednak stanowiły one – każdy z osobna – znaczące momenty składające się na to kim teraz jesteśmy. Tak powstaje prawdziwa sztuka i choć droga jest niełatwa, to każda decyzja, każde podjęte zadanie na ścieżce do osiągnięcia czegokolwiek w tej dziedzinie jest już kolejnym krokiem do naszego celu – nie zapominajmy o tym!
Janet Echelman, ku inspiracji oraz niesłabnącej nadziei na sukces jakąkolwiek definicję będzie przyjmował:


Piękno rzeczy śmiertelnych mija, lecz nie piękno sztuki.
 Leonardo da Vinci